Tym razem chciałam się z Wami podzielić nie zdjęciami wykonanymi przeze mnie ale zdjęciami i opowieścią w której jestem jednym z bohaterów ;)
Wszytko zaczęło się od Moto Session na Targach Lublin. Tam wypełniliśmy ankiety i Mateusz wygrał WV Golfa III oraz start w WRAK ATAK No.6 Wrakowa Ferajna . Tak więc 28 maja wybraliśmy się na Tor Wrak Race na Męczenników Majdanka do Polskiego Stowarzyszenia Wrak Race , http://wrakrace.org/ nie jako widownia i kibice ale jako zawodnicy. Czekał tam na nas samochód i pomocni ludzie. Jako team dostaliśmy wspaniały (bo mój szczęśliwy) numer 33. Jako laicy nie do końca wiedzieliśmy „jak to się je” ale organizatorzy sprawili, że mogliśmy się tam jakoś odnaleźć a inni zawodnicy chętnie służyli pomocą. Ostateczne przystosowanie samochodu (usunięcie lamp, haka oraz niepotrzebnych gratów ze środka, wymiana koła itd.) nie udało by się bez nich.
W losowaniu trafiliśmy do grupy B także nie jechaliśmy jako pierwsi (ufff bo nie zdążylibyśmy się przygotować, a też nie musieliśmy się za długo stresować do naszego startu- w sumie to ja jako pilot stresowałam się a Mateusz jako kierowca jakoś wcale nie... ). Po pierwszym wyścigu eliminacyjnym przyszła kolej na nas. Ustawienie się na torze i START! Wow! Od samego początku było to niesamowite przeżycie. Tor z perspektywy osoby siedzącej w samochodzie jako uczestnik niczym nie przypomina „czillautowej” wersji widzianej oczami kibica stojącego poza torem. Wszystkie zakręty są jakby ostrzejsze... wszystkie nierówności, górki i doły jakby większe, samochody po bokach takie jakby bliższe. Słyszysz jedynie bicie swojego serca, ryk swojego samochodu i uderzenia przeciwników w twojego wraka a nie, tak jak na widowni, okrzyki zdziwienia lub radości czy komentarze prowadzącego. Uderzasz kaskiem w sufit i ręka boli cię od kurczowego trzymania się rączki (kierowce to pewnie ręce bolą od kręcenia kierownicą ;P ).
Na jednym z ogromnych dołów straciliśmy prawe przednie koło, w jakiejś bitwie prawe lusterko, po za dużym ciśnieniu w chłodnicy płyn a po dachowaniu innej drużyny (jak się potem okazało ze zdjęć to tej, która nas chwilę wcześniej wyprzedziła) sprzęgło. Tak zakończył się nasz wyścig.
Po zjechaniu z toru i tak powitała nas ekipa naszych przyjaciół pełnych radości i emocji. Z powodu braku zapasowych części oraz mechaników do naprawy naszego wraka musieliśmy już całkowicie zakończyć wyścigi – niestety. Jak się okazało nie było z nami aż tak źle bo przejechaliśmy AŻ 14 okrążeń. Mieliśmy mocną grupę, która nas trochę poobijała, co sprawiło że doceniliśmy wszystkich zmagających się we wrakowych bojach.
Mimo tak krótkiego występu rozpaliła się w nas iskierka chęci do dalszych startów w tych zawodach. Po takim przeżyciu samo kibicowanie na widowni nie jest już wystarczająco satysfakcjonujące (wybraliśmy się jeszcze na finałowe jazdy dnia następnego). Także obiecujemy, że wrócimy za jakiś czas tylko z lepszym zapleczem, tak żeby powalczyć i bawić się dłużej.
Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do naszego udziału. Dzięki temu spełniło się jedno z moich marzeń (tak odkąd pierwszy raz trafiłam na WRAK ATAK jako kibic marzyłam o pojechaniu tam jako uczestnik).
Zobaczcie fotorelację z naszej przygody.
Zdjęcia wykonała Jagoda
WRAK ATAK No.6 WRAKOWA FERAJNA 28-29 maj 2016